W poprzednim poście opisałem pierwszą część kampanii obronnej, mającej na celu opóźnienie pochodu Nocnego Króla. W tej części zastanowimy się, gdzie można ustanowić ostateczną linię obrony, a także co powinna, a czego oczywiście nie zrobiła, Cersei, chcąc wykorzystać sytuację na Północy. Po seansie odcinków 4 i 5, w których władczyni Królewskiej Przystani także zasłużyła na wejście do panteonu Januszy Dowodzenia, nie można pominąć i jej roli. W tym artykule rozważania taktyczne wzbogacę także o przykłady konkretnych rozwiązań fabularnych i, mam nadzieję, udowodnię, że trzymanie się realiów wojskowych także pozwala na emocjonalną zabawę z widzem.
Poprzedni artykuł zakończyliśmy w sytuacji, gdy nasze wojska cofnęły się na wysokość południowego krańca Długiego Jeziora, a od Jaimiego dowiedzieliśmy się, że siostra nie dotrzyma porozumień. Część doradców gardłuje za zamknięciem się w Winterfell, inni nalegają na stoczenie walnej bitwy w oparciu o siedzibę Starków, ale my wiemy, że Nocny Król cały czas dysponuje przytłaczającą przewagą liczebną a jednocześnie każda nasza strata to jego potencjalny nowy żołnierz. Co gorsza, po wyjściu na otwarte tereny ta dysproporcja jeszcze się powiększy, Wędrowcy wybiją napotkane wsie i miasteczka, włączając także ożywione trupy mieszkańców Północy do swojej armii. Sama twierdza też nie wygląda zbyt dobrze, leży na otwartym terenie, nie ma fosy, a jej mury, dla dysponującego smokiem Nocnego Króla, są raczej iluzoryczną ochroną. Viserion był w stanie zburzyć pradawny Mur, ciężko założyć, że nie będzie przeprowadzać wypadów obliczonych na zniszczenie umocnień. Jego ruchliwość powoduje, że nawet dwa smoki po naszej stronie nie będą w stanie zagwarantować, że część z takich wypadów nie zakończy się sukcesem.
Tutaj mała dygresja, oceniając możliwości smoków, kalkuluję ich moc bazując na całym serialu, a nie katastrofalnym 5 odcinku ostatniego sezonu, gdzie Drogon nagle stał się Smokiem Wszechmogącym. Akcja, którą odwalili scenarzyści, stawia od razu szereg pytań o sens całego serialu. Po co Daenerys bawi się w jakąś wojnę lądową, po co w 7 sezonie ryzykowała życie Dothraków w szarży na wojska Jaimiego i Tarlych, kiedy tak przekoksiony smok powinien ich samodzielnie załatwić w 5 minut? A przecież wtedy do dyspozycji były dwa… Dlaczego mając taką moc, Drogon i Rhaegal dały ciała pod Winterfell i nie wypaliły umarlaków na popiół? Cóż, scenarzyści pewnie sami tego nie wiedzą, spójność postaci przestała być dla nich czymś ważnym w tym sezonie.
Co więc robimy dalej? Już wcześniej zarządziliśmy ewakuację cywili do White Harbour, choć nie wszyscy nas posłuchali, ilość potencjalnych nowych żołnierzy Nocnego Króla została ograniczona. Mimo protestów części rycerstwa porzucamy Winterfell, zostawiając tylko niewielką, złożoną z ochotników, załogę. Liczymy na to, że jeśli Winterfell będzie wyglądać na bronione, Nocny Król najpierw uderzy w tamtym kierunku, a my będziemy mieli więcej czasu, aby przerzucić wojska za White Knife. To właśnie największa rzeka Północy, wraz z dozorowanymi cały czas Lonely Hills i Last River będzie stanowić naszą ostateczną linię obrony.
Pożegnanie Starków z Winterfell i zostającym do jego pozorowanej i samobójczej obrony Theonem to jedna z lepszych scen odcinka. Podobnie zresztą jak ta, w której smoki podpalają potężne połacie lasu leżące na północ od Długiego Jeziora i wywołują pożar, pod którego osłoną wojska naszych sprzymierzeńców wycofują się za rzekę.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nasze wojska są zbyt małe, aby obsadzić tak długi odcinek obronny. Tyle że charakterystyka tej naturalnej przeszkody, w połączeniu ze specyficznymi cechami armii naszego przeciwnika powoduje, że nie musimy bronić całej jej długości, tylko kilku, nieprzyjemnych dla atakującego miejsc. White Knife w górskiej części musi biec w stromych, łatwych do obrony nawet niewielkimi siłami stromych dolinach. Niżej staje się żeglowna, czyli jest w miarę szeroka i głęboka, z niewielką ilością brodów. Armia Nocnego Króla nie posiada wojsk inżynieryjnych, które mogłyby zbudować most czy choćby ułatwić przeprawę. Umarlaki nie zasypią dużej rzeki ciałami a pływanie, ze względu na ich fizyczność, także nie powinno należeć do ich najlepiej rozwiniętych umiejętności. Do tego mamy smoki i Dziki Ogień, który płonie także na powierzchni wody. Jeśli gdzieś ma nam się udać, to właśnie tutaj.
Niszczymy mosty, obstawiamy brody. Wielką rolę ma teraz do odegrania Bran, którego zwiad „powietrzny” z wyprzedzeniem informuje nas, gdzie Nocny Król chce się przebić. Nasza armia jest podzielona na trzy-cztery duże grupy. W razie zagrożenia najbliższa grupa zabezpiecza atakowany bród tak, aby w razie potrzeby dać czas na ściągnięcie smoków i posiłków. W ten sposób znów mamy możliwość wyniszczania armii Nocnego Króla, pozwalający trzymać straty własne pod kontrolą. Jednocześnie przeciwnik będzie miał ograniczone możliwości uzupełniania armii. Ewakuowaliśmy kogo się dało z, i tak niezbyt gęsto zaludnionych, terenów wokół Winterfell. Po odparciu pierwszych, rozproszonych ataków, Biały Wędrowiec stanie przed dylematem, próbować forsować rzekę całością sił, narażając się na potężne straty czy odpuścić i ruszyć na południe. Obie opcje są dla naszych bohaterów korzystne, przynajmniej na tym etapie wojny.
Przykład rozegrania fabularnego
Po kilku wstępnych potyczkach, w których rozproszone wojska umarlaków zostały odrzucone od brodów, Nocny Król zaczyna być zniecierpliwiony. Wybiera jedo miejsce i przypuszcza szaleńczy szturm całą swoją armią. Dzięki dwu smokom i Dzikiemu Ogniowi udaje się z trudem powstrzymywać jego armię. W powietrzu Jon i Deanerys na Drogon i Rhaegalu odpierają ataki Nocnego Króla na Viserionie. Biały Wędrowiec w czasie bitwy ma szansę zabić Jona, ale wtedy wpada na niego stado ptaków kierowane przez Brana, które rozprasza Wędrowca. Jon zostaje uratowany, ale Rhaegal zostaje ranny. Nocny Król i Viserion niszczą ptaki, zadając jednocześnie ból Branowi. Nocny Król orientuje się, że to dzięki Trójokiej Wronie obrona jest tak efektywna. Decyduje się zabić Brana. Dzięki telepatycznemu połączeniu wie, że ten jest w niewielkim zamku na tyłach. Nie wie, że osłania go oddział Nieskalanych ze Skorpionami i strzałami o obsydianowych ostrzach oraz Aryę. Jon zauważa, że Nocny Król leci na ich tyły, ale ranny Rheagal nie jest w stanie nadążyć za Viserionem.
Daenerys, nieświadoma sytuacji, broni dalej przeprawy. Spory oddział zombie przedziera się na jednej z flanek, do szaleńczej szarży podrywa pozostających w odwodzie Dothraków Jorah Mormont. Zdaje sobie sprawę, że na podmokłym terenie będzie mógł tylko na chwilę spowolnić przeciwnika, każe sir Davosowi, aby ten ostrzelał walczących Dzikim Ogniem, nie bacząc na straty własne. Wierny sługa Daenerys ginie wraz z częścią Dothraków, ale wyłom zostaje zamknięty. Wstrząśnięta Deanerys z furią atakuje siły zombie na przeciwległym brzegu, nerwy jednak nie są dobrym doradcą, Daenerys spada i zostaje ranna, Drogonowi udaje się ją uratować i uchodzi z królową na wschodni brzeg.
Pewny siebie Nocny Król podlatuje do Brana, dobrze zamaskowane Skorpiony oddają salwę, ciężko raniąc Viseriona. Biały Wędrowiec wskrzesza trupy z zamkowego cmentarza i stara się dotrzeć do młodego Starka. Chaotyczna walka Nieskalanych z trupami, niszczącym wszystko rannym Viserionem wydaje się coraz bardziej beznadziejna. W końcu dociera Jon, dwa ciężko ranne smoki walczą ze sobą, Jon wraz z Aryą toczy pojedynek z Nocnym Królem i trupami. Gdy sytuacja staje się ciężka, Jon ledwo powstrzymuje ataki Wędrowca, Nieskalani z trudem odpierają atak wskrzeszonych, ciężko ranna Arya doczołguje się do naładowanego Skorpiona i zabija Nocnego Króla. Rheagal umiera na zwłokach Viseriona.
Wojna z Białymi Wędrowcami zostaje wygrana, logika unika gwałtu, umiejętności bohaterów zostają wykorzystane, a śmierć części z nich nabiera znaczenia. Bran przestaje być Wikipedią, staje się cennym elementem układanki. Materiału mamy tu na co najmniej dwa porządne odcinki.
Głupi i głupsza
W tym miejscu dochodzimy do kolejnego tytana myśli strategicznej, czyli Cersei. W serialu nasz Napoleon w sukni naściągał na kredyt elitarnych wojsk tylko po to, aby je zamknąć w obrębie Królewskiej Przystani. Jest to podobnie bezsensowna decyzja jak wcześniejsza obrona Winterfell przez Jona i spółkę. Powodów jest co najmniej kilka.
Po pierwsze, jak już w poprzednim artykule pokazałem, dla obrony południowego Westeros kluczowymi terenami są bagna Przesmyku, a następnie poprzecinany potężnymi rzekami Trydent. Są to miejsca, w których nawet niewielka armia jest w stanie zatrzymać silniejszego najeźdźcę i oddanie tych terenów to nie błąd, to zbrodnia.
Po drugie, Cersei nie wiedząc która ze stron wygra, musiała liczyć się z tym, że przyjdzie jej stoczyć walkę z Nocnym Królem. Ustawiając obronę na północnej rubieży Przesmyku, za przeciwnika miałaby umarlaków mniej lub bardziej pokiereszowanych przez obrońców Północy, wpuszczając Wędrowców bez walki na całe, gęsto zaludnione Południe, wydaje jego mieszkańców na rzeź i dołączenie wskrzeszonych mas do armii Nocnego Króla. To oznacza, że jego wojska osiągną tak monstrualne rozmiary, że jedyną sensowną taktyką będzie zbiorowe samobójstwo w Królewskiej Przystani.
Po trzecie, zakładając wygraną Jona i spółki z Wędrowcami, pozycje w Przesmyku, połączone z zablokowaniem portów północy przez Żelazną Flotę, dają Cersei możliwość znacznie prostszego zwycięstwa niż w jakimkolwiek innym miejscu.
W wariancie ofensywnym może od razu zaatakować przetrzebione i zmęczone wojska Północy. Nie musi specjalnie obawiać się forsowania White Knife, mając Eurona, może przerzucić część wojsk drogą morską na wschodnią stronę, a wojska inżynieryjne ułatwią jej przeprawę nawet tam, gdzie nie ma brodów. Nocny Król nie miał takich ułatwień.
W wariancie defensywnym Przesmyk to perfekcyjne miejsce, aby wykrwawić dużą armię z minimalnymi stratami własnymi. Łącząc to z blokadą morską, Północ można zagłodzić i wyniszczyć ekonomicznie. Daenerys, nawet zachowując oba smoki, będzie mogła co najwyżej spróbować samotnie nękać miasto, tyle że bez wojsk lądowych będzie tylko uciążliwym szkodnikiem, sama miasta nie zajmie. Bagienna charakterystyka Przesmyku utrudni też ofensywne wykorzystanie smoków, przeciw stojącym tam wojskom. W gęstym lesie łatwo ukryć Skorpiony, trudniej namierzyć ważne punktu obronne, a wywoływanie pożarów niezbyt leży w interesie atakującego, szczególnie, że pożary bagien i torfowisk potrafią trwać bardzo długo.
Zamknięcie się w Królewskiej Przystani oddaje całe Południe w ręce naszych bohaterów. Rzecz zupełnie absurdalna w kontekście tego, że Cersei nie ma, oprócz floty Eurona, żadnych sojuszników, a sama jest, delikatnie mówiąc, niezbyt popularna. Oblegający podporządkują sobie bez walki cały kraj, odetną stolicę od dostaw żywności, wprowadzą blokadę handlową i mogą spokojnie poczekać na zamieszki, które przeciw nielubianemu władcy wybuchną raczej szybciej niż później. Wojska najemne w obliczu głodu także nie będą raczej zobowiązane do wypełnienia kontraktu, Żelazny Bank na pewno zaopatrzył umowę w odpowiednią ilość zastrzeżeń.
Wojska Cersei tracą też całkowicie swobodę manewru, pozostaną im jedynie jakieś płytkie wypady, które w obliczu posiadania przez sprzymierzonych smoka, będą więcej niż ryzykowne. Obecność Drogona, nawet bez dopalaczy z 5 odcinka, każe mocno wątpić w skuteczność murów i umocnień. Co prawda blanki Królewskiej Przystani upstrzono Skorpionami, ale z tymi powinny sobie bez problemu poradzić np. trybusze. A po oczyszczeniu jakiegoś odcinka z antysmoczych kusz, Drogon będzie mógł bez problemu wyburzać fragmenty murów, ułatwiając szturm wojskom lądowym.
Jak ta część wojny mogłaby wyglądać fabularnie? Cóż, jeśli miałoby to być zgodne z tym, co obiecywały najlepsze sezony serialu, Cersei powinna wybrać wariant ofensywny i wygrać wojnę. Oczywiście inne rozwiązania też mogłyby być świetne, pod warunkiem, że byłyby dobrze i wiarygodnie poprowadzone. Pomysł scenarzystów „GoT” był prostacki, chcieli zaszokować widzów i wybrali kompletnie niewiarygodne ludobójstwo w wykonaniu Daenerys. A tymczasem bez uciekania się w blockbusterowość, można byłoby to poprowadzić na przykład tak:
Jaimi powraca do Cersei bez głupiej sceny seksu z Brienne. Jon zdaje sobie sprawę, że zaraz przyjdzie mu z nim walczyć, ale honor nie pozwala mu go pojmać. W międzyczasie Bran informuje go, że Czarna Flota, wyładowana żołnierzami Lannisterów, płynie w kierunku na wschód od White Harbour, a z przesmyku wyszły dwie silne grupy, z których większa kieruje się w kierunku brodu, niedaleko głównego portu Północy. Wojska Jona i Daenerys stoją w górze rzeki i mają do brodu co najmniej kilka dni marszu.
Tyrion proponuje wycofać się, nawet za Mur jeśli trzeba, i tam odbudować armię, ale Daenerys wierzy w siłę smoka i jakość swoich wojsk. Smocza królowa na Drogonie podejmuje samotną próbę zniszczenia Żelaznej Floty, Jon z połową Dothraków ma zabezpieczyć wybrzeże na wschód od White Harbour, na wypadek, gdyby smok nie zdołał zatopić wszystkich okrętów. Druga część Dothraków pod dowództwem Brienne rusza zabezpieczyć bród i umożliwić dotarcie posiłków w postaci znacznie wolniej poruszającej się piechoty Północy, Nieskalanych i Wolnych Ludzi.
Nadmierny optymizm na wojnie bywa zgubny, Euron dzięki odpowiedniej taktyce użycia Skorpionów na okrętach poważnie rani ostatniego smoka, który odlatuje razem z bezradną królową. Desant przygotowany przez Cersei praktycznie w całości dociera do wybrzeża. Jon przybywa za późno, a jego wojska są o wiele za słabe, w efekcie zostają otoczone przez oddziały Lannisterów. Niezmordowany Snow przebija się przez pierścień otoczenia i wraz z garstką żołnierzy dociera pod mury White Harbour, gdzie dostrzega powiewające flagi Eurona i Lannisterów. Na wieść o pokonaniu smoka, jego władca zdecydował się oddać miasto w ręce Cersei. Jon i jego wojsko giną, próbując w ostatnim zrywie przebić się na północ.
Główne siły przygotowują się do obrony brodu, kiedy Bran informuje ich, że White Harbour padło i tamtędy przeprawia się duża ilość kawalerii. Tyrion i Varys zdając sobie sprawę, że Cersei uderzy na nich z trzech kierunków, podejmują decyzję o wycofaniu się do Hornwood. Potrzebne są jednak jakieś oddziały, które opóźnią nadciągającą kawalerię. Brienne zgłasza się na ochotnika i rusza z Dothrakami, nie wiedząc że nadciągającą kawalerią dowodzi Jaimie. Jednoręki Lannister po nieudanej próbie przekonania przyjaciółki do złożenia broni atakuje, w bitwie dochodzi do pojedynku między tą parą, Brienne w kluczowym momencie nie potrafi zabić Jaimiego, ten zadaje jej śmiertelny cios. Gdy dociera do niego, co zrobił, traci koncentrację i ginie z rąk Dothraków.
Sansa, Bran, Tyrion i Varysa docierają do Hornwood i przygotowują obronę. Wysyłają ciężko ranną Aryę i Brana pod opieką sir Davosa za mur. Tormund ma na nich tam czekać. Tyrion i Sansa rozmawiają o swoim fikcyjnym małżeństwie przed ostatecznym atakiem sił Cersei. Hornwood pada, Tyrion i Sansa giną.
Królewska Przystań świętuje. Festyn, gdzieś z daleka, obserwuje pokiereszowana fizycznie i psychicznie postać. Daenerys wie od Tyriona, że pod Twierdzą są zgromadzone potężne zapasy Dzikiego Ognia. W trakcie tryumfalnej przemowy Cersei z nieba spada na twierdzę ziejący ogniem Drogon. Twierdza w wyniku ataku zapada się, a smok dostaje się do podziemi. Deanerys wydaje rozkaz smokowi podpalenia magazynów. Całe wzgórze eksploduje zielonymi płomieniami, zasypując miasto odłamkami i ogniem. Wybuchają pożary i panika. Pogruchotana Cersei leży na nieskończonej mapie Westeros, po chwili zasypują ją kamienie.
To oczywiście tylko, wymyślony na szybko na potrzeby tego artykułu, scenariusz. Dobrych rozwiązań są dziesiątki, niestety nie są nimi rozwiązania zaproponowane przez showrunnerów. Oba ostatnie odcinki są niestety pomnikami głupoty scenarzystów, które poza idiotyzmami strategiczno-taktycznymi, karmią nas głupotami na każdym filmowym polu, tak mocno, że w efekcie czego tego sezonu przebił dno i trzy metry mułu.
Naprawdę ciężko zrozumieć, dlaczego mając przed sobą historię godną rozpisania na dwa normalne sezony, HBO chętne do zapłacenia za nie, zdecydowano się zamknąć tak rozbudowaną historię w sześciu odcinkach. Cztery z nich są bezdennie głupie, jedynie odcinek drugi ma swój urok, choć i jego wydźwięk popsuto tym, co stało się w kolejnych. Tak jak na zakończenie poprzedniego artykułu napisałem, że obawiam się głupot scenariuszowych w wojnie z Cersei, tak dziś nie mam żadnych złudzeń, że odcinek finałowy tylko pogłębi uczucie żenady, jakie wywołuje cały 8 sezon.
Be First to Comment